Logo Thing main logo

Ostatnie wpisy

Wywiad

Dokąd zmierza Wenezuela? O kryzysie społeczno-ekonomicznym w Wenezueli.

23.12.2020

Wywiad z dr Joanna Gocłowską-Bolek przeprowadziła Karolina MachulWenezuela przechodzi właśnie największy kryzys w swojej historii. Jak wynika z danych ONZ od 2015r. kraj opuściło ponad 5,2 miliona ludzi, a do końca tego roku liczba ta może wzrosnąć do 6-7 milionów. Obecna sytuacja jak wiemy, rozpoczęła się jeszcze na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa, spowodowana dyktatorskimi rządami Nicolása Maduro. Czy możemy wyróżnić jakie czynniki miały i mają największy wpływ na powstanie obecnego kryzysu społeczno-politycznego w Wenezueli? Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie o przyczyny tak głębokiego kryzysu w kraju, który szczyci się największymi na świecie udokumentowanymi rezerwami ropy naftowej – blisko 18procent rezerw światowych znajduje się na terenie Wenezueli. Kryzys wenezuelski ma złożoną naturę i jest zjawiskiem bez precedensu w historii gospodarczej świata. Oprócz tego, że przyniósł określone ekonomiczne i polityczne skutki, przypomina też o ideologicznej spuściźnie zmarłego w 2013 roku prezydenta Hugona Chaveza. Przyczyny wenezuelskiego kryzysu są złożone, jednak najważniejszym wytłumaczeniem jest rozwijana przez dwie dekady idea polityczno-społeczna, czyli „socjalizm XXI wieku”. To właśnie wenezuelski socjalizm, który przy poparciu ogromnej części społeczeństwa oraz Kuby wprowadzał Chávez i za którym wciąż opowiada się reżim Maduro, skupił jak soczewka wszystkie pozostałe problemy i błędy gospodarcze i polityczne, w tym fatalne zarządzanie gospodarką.Niewydolność gospodarki i wzrastająca jej nieefektywność widoczne były już podczas rządów Hugona Chaveza (1999-2013), jednak nasiliły się w trakcie rządów Nicolasa Maduro, zwłaszcza w wyniku załamania cen ropy naftowej od 2014 roku. Spadek koniunktury na rynkach światowych doprowadził do znacznego ograniczenia produkcji ropy w Wenezueli, do czego przyczyniły się też strukturalne zjawiska, takie jak uporczywy brak inwestycji, modernizacji, konserwacji oraz brak wykwalifikowanego personelu technicznego i inżynieryjnego. Rząd nie zdołał obniżyć wysokich wydatków w obliczu spadających dochodów z ropy naftowej i przez długi czas próbował zaprzeczać istnieniu kryzysu, a niezadowolenie społeczne gwałtownie tłumił odbierając opozycji możliwość działania oraz zbrojnie interweniując podczas protestów ulicznych, co doprowadziło do śmierci setek osób.Kryzys społeczno-ekonomiczny, który rozpoczął się w Wenezueli podczas prezydentury Hugona Chaveza i rozwinął się do obecnych rozmiarów w czasie prezydentury Nicolasa Maduro (od 2013 roku), charakteryzuje się hiperinflacją, niedoborem podstawowych artykułów żywnościowych, środków higienicznych i lekarstw, wzrostem poziomu ubóstwa igłodu, nawracającymi epidemiami chorób uleczalnych w rozwiniętym świecie (w tym gruźlicy i malarii), ogromnym wzrostem przestępczości i śmiertelności, wszechobecną władzą gangów i karteli narkotykowych oraz masową emigracją z kraju. Gospodarka wenezuelska niemal nie funkcjonuje. Wydobycie ropy gwałtownie spada, zagraniczne aktywa zostały przejęte przez wierzycieli, krajowa produkcja we wszystkich sektorach spadła co najmniej o połowę, a obecny rząd coraz bardziej osłabia szczątkowe już demokratyczne instytucje, wciąż kurczowo trzymając się władzy. Podkreślić należy, że obecny kryzys społeczno-ekonomiczny w Wenezueli należy do najpoważniejszych w najnowszej historii gospodarczej świata.Odpowiedź ze strony krajów przyjmujących imigrantów z Wenezueli, takich jak Kolumbia, Peru czy Brazylia, była w większości hojna, ale obecnie jest testowana przez pandemię koronawirusa, rosnącą ksenofobię oraz spowolnienie gospodarcze. Jaka jest dzisiaj rzeczywistość, w obliczu której stoją uciekający z kraju Wenezuelczycy i jak ewoluuje ona podczas pandemii?Z danych ONZ wynika, że około 5,2 mln Wenezuelczyków opuściło swój kraj, głównie szukając schronienia w sąsiednich Kolumbii i Brazylii, ale także Argentynie, Chile lub Ekwadorze. Z ogarniętego przemocą i biedą kraju co godzinę ucieka 200 osób. Jeśli nic się nie zmieni, to według Organizacji Państw Amerykańskich kryzys migracyjny przewyższy ten znany zSyrii (6,3 mln uchodźców od początku działań wojennych). Większość osób, które opuściły Wenezuelę, pozostała w Ameryce Łacińskiej. Najwięcej z nich – jedna trzecia – trafiło do Kolumbii, w dalszej kolejności do Peru – około 768 tys. Chile przyjęło 400 tys. osób, Ekwador – 263 tys., Brazylia 180 tys. i Argentyna 130 tys. (dane ONZ z końca 2019 roku).W trakcie kryzysu migracyjnego widać raczej solidarność krajów latynoamerykańskich, otwartość i chęć pomocy. Jednak niektóre kraje mimo dobrej woli dochodzą do granic swojej wydolności i wkrótce stracą ekonomiczną możliwość przyjmowania kolejnych tysięcy imigrantów. Niektóre kraje przejściowo zamykały swoje granice, i to w momencie, gdy zdesperowani Wenezuelczycy najbardziej potrzebowali pomocy. Rządy krajów najsilniej odczuwających napływ Wenezuelczyków apelują o szybką i zdecydowaną reakcję organizacji międzynarodowych, w tym również wsparcie finansowe krajów latynoamerykańskich przyjmujących Wenezuelczyków. W pierwszych latach wojny w Syrii na pomoc humanitarną przeznaczono ok. 7,4 mld dol. Od 2016 r. na Wenezuelczyków przypadło niecałe 600 mln dol.Ludzie przekraczający granicę często nie mają żadnych oszczędności z powodu hiperinflacji. Najczęściej pokonują ogromne odległości pieszo, w niektórych przypadkach setki kilometrów. Często nie są przygotowani na surowy klimat górski w miejscach, do których dotarli, co wzmaga podatność na zachorowania. Wśród uciekinierów są osoby chore, które przez długi czas nie miały zapewnionej opieki lekarskiej w swoim kraju, również dzieci, wymagające opieki zdrowotnej i psychologicznej. Wśród Wenezuelczyków i wobec nich zdarzają się akty przemocy, padają oni ofiarami oszustów, handlarzy ludźmi i przemocy seksualnej. Na granicach kolumbijsko-wenezuelskiej i brazylijsko-wenezuelskie kwitnie prostytucja, jako jeden z niewielu dostępnych sposobów na zarabianie pieniędzy i utrzymanie rodzinPandemia ograniczyła możliwości znalezienia legalnej pracy w regionie i wpędziła migrantów w kolejne tarapaty. Część z nich, nie widząc innego wyjścia, niechętnie wraca do ojczyzny, gdzie warunki nie są lepsze, ale przynajmniej mają rodziny. Niedawno prezydent Kolumbii zapowiedział, że zalegalizuje u siebie pobyt już blisko 2 mln Wenezuelczyków, żeby uzyskali dostęp do opieki lekarskiej i legalnej pracy. Uchodźcy nie mieli dotąd szans na szczepionkę. Legalizacja może też zmobilizować większą pomoc humanitarną z bogatych krajów.Jak natomiast przedstawia się sytuacja Wenezuelczyków, którzy zdecydowali się pozostać w kraju? Kryzys wpłynął na życie przeciętnych Wenezuelczyków w wielu aspektach. Już w 2017 roku głód nasilił się do tego stopnia, że prawie trzy czwarte ludności straciło przeciętnie po 8-11 kg masy ciała, a ponad połowa nie miała wystarczających dochodów, aby zaspokoić podstawowe potrzeby żywieniowe. Ceny żywności na czarnym rynku osiągają tak astronomiczny poziom, że większości Wenezuelczyków nie stać na kupno jedzenia. Większość pracujących Wenezuelczyków otrzymuje tylko pensję minimalną, wynoszącą dziś równowartość kilku dolarów. Zraportu ONZ opublikowanego w marcu 2019 roku wynika, że 91 procent Wenezuelczyków żyło w ubóstwie, a 61 procent w skrajnym ubóstwie, mając do dyspozycji mniej niż 1,9 dolara dziennie. Pandemia jeszcze pogorszyła tę sytuację, choć oficjalne statystyki przestały być przez rząd Maduro publikowane.W sklepach brakuje wielu artykułów, magazyny z artykułami dotowanymi przez państwo pozostają od miesięcy puste, większość zakładów przemysłowych wstrzymała produkcję i zwolniła pracowników, a państwo nie jest w stanie produkować ani importować potrzebnych społeczeństwu produktów. Z powodu braku lekarstw, strzykawek i środków opatrunkowych ihigienicznych do szpitali nie są przyjmowani pacjenci, a jeśli nawet tam trafią, często nie są poddawani leczeniu. Najtragiczniejsze w skutkach są niedożywienie dzieci oraz brak możliwości leczenia. Wskaźnik śmiertelności niemowląt w ciągu kilku lat wzrósł z 11 do 30 procent. Dokumentowane są przypadki śmierci z głodu lub z powodu chorób całkowicie uleczalnych. Codzienne życie utrudniają powtarzające się kilkudniowe przerwy w dostawie elektryczności i problemy z zaopatrzeniem w nieskażoną wodę pitną.Po ulicach krążą paramilitarne bojówki „colectivos”, mające siać strach izamęt, a wśród policji i wojska nie brak pospolitych przestępców i rabusiów. Niemal cała klasa polityczna i wojsko są skorumpowane powiązaniami z bezkarnymi gangami narkotykowymi. Wenezuela znalazła się na szczycie listy najbardziej brutalnych państw świata, ze wskaźnikiem 81,4 morderstw na 100 tys. osób w 2018 roku. Mieszkańcy po zmroku boją się wychodzić na ulice, aby nie paść ofiarą przemocy.Wiemy, iż opozycja wenezuelska zbojkotowała wybory do Parlamentu, które odbyły się 6 grudnia 2020 r., a które wygrała Zjednoczona Socjalistyczna Partia Wenezueli (PSUV - Partido Socialista Unido de Venezuela), kierowana przez Nicolasa Maduro. Wydaje się jednak, iż na przestrzeni ostatnich kilku lat działania opozycji są niewystarczające. Czy można powiedzieć, iż opozycja wenezuelska ma jakąś strategię działania, która mogłaby doprowadzić do zmiany sytuacji?Opozycja miała swoją szansę i nie potrafiła jej wykorzystać. Około 60 państw udzieliło dotychczas poparcia Juanowi Guaidó, który pełniąc funkcję przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego proklamował się 23 stycznia 2019 roku tymczasowym prezydentem Wenezueli do czasu przeprowadzenia wolnych wyborów prezydenckich. Pełniący jednak de facto funkcję prezydenta Wenezueli Nicolás Maduro cały czas kontrolował aparat państwowy, w tym siły bezpieczeństwa. Kwestia uznawalności Juana Guaidó, z którą wiążą się kontrowersyjne implikacje z zakresu prawa międzynarodowego, podzieliła międzynarodową społeczność. Nie zdołano wypracować rozwiązania jej na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie Rosja i Chiny stanowczo sprzeciwiały się uznaniu Guaidó zaprezydenta, w kontrze do pozostałych członków Rady: USA, Wielkiej Brytanii i Francji.Tymczasem reżim Nicolasa Maduro nie ustępował, usiłując zastraszyć i zdyskredytować przywódców opozycji. Obecnie Juan Guaidó przestał pełnić funkcję, która dawała mu legitymację do bycia uznanym za prezydenta tymczasowego. Pandemia sprzyjała Nicolasowi Maduro i pozwoliła mu na konsolidację władzy. Opozycja pozostaje podzielona i zastraszona, wciąż zdarzają się przypadki „zniknięcia” członków opozycji. Obecnie trudno jest wyobrazić sobie sytuacje, że opozycja skutecznie przejmuje władzę w Wenezueli. Zapewne potrzeba na to kolejnych lat, prawdopodobnie do czasu następnych wyborów prezydenckich, jeśli odbędą się w sposób demokratyczny – a co do tego też są poważne wątpliwości.Jak przedstawia się natomiast reakcja na to co dzieje się w Wenezueli, największych graczy na arenie międzynarodowej. Czego możemy się spodziewać w tej kwestii od nowej amerykańskiej administracji prezydenta Joe Bidena?Sprawa Wenezueli przestała być kwestią wewnętrzną już wiele miesięcy temu, gdy kryzys wymusił reakcję państw latynoamerykańskich i sprowokował największych graczy na arenie międzynarodowej do zajęcia stanowiska. W Ameryce Łacińskiej najważniejszym problemem jest fala migracji wenezuelskiej, która trafia do sąsiednich krajów. Administracja Bidena ogłosiła nanastępne półtora roku, że wyznaczy Wenezuelę do statusu tymczasowo chronionego. Obywatele krajów, którym przyznano taki status, maja prawo pracować imieszkać wStanach Zjednoczonych isą chronieni przed deportacją zewzględu nawarunki panujące wich kraju, które zagrażałyby impopowrocie. Taki krok sugeruje, że może nastąpić pewna zmian nastawienia USA wobec Wenezueli, choć żadnych gwałtownych działań nie spodziewałabym się. Prezydent Joe Biden zapowiada, że sankcje wprowadzone przez jego poprzednika Donalda Trumpa złagodzi dopiero wtedy, gdy reżim faktycznie podejmie z opozycją rozmowy o reformach demokratycznych.Wcześniej Donald Trump nie miał żadnego pomysłu na Wenezuelę. Wielu obserwatorów spodziewało się z jego strony podjęcia jednoznacznych działań, z wsparciem przewrotu łącznie. Nic takiego nie nastąpiło. Trump ograniczył się do dyplomacji twitterowej i nakładania pseudosankcji skierowanych w wysokich urzędników wenezuelskich, ale efekty takich działań okazały się mizerne. Wenezuela jest wciąż atrakcyjnym polem realizacji zabiegów politycznych ze strony Rosji i Chin – i oba te mocarstwa są tam bardzo widoczne, poczynając sobie coraz odważniej i przy okazji celowo drocząc się ze Stanami Zjednoczonymi.Cała społeczność międzynarodowa zmaga się obecnie z pandemią koronawirusa, kryzysem w służbie zdrowia, kolejnymi lockdown-ami oraz spowolnieniem gospodarczym. Jak według Pani będą wyglądały kolejne miesiące Wenezueli?Oficjalnie w Wenezueli pierwszy przypadek koronawirusa potwierdzono 13 marca, a do tej pory – czyli rok później – osób zakażonych zarejestrowano zaledwie 130 tys., z czego 1,6 tys. zmarło. To stosunkowo niewiele, jeśli spojrzymy na sytuację w sąsiednich krajach. Jednak można mieć bardzo poważne wątpliwości co do prawdziwości tych danych. Testów wykonuje się bardzo mało, niewiele osób trafia do szpitala, a nawet tam nie mają szansy być otoczone odpowiednia opieką. Brakuje lekarzy, podstawowego sprzętu, nie wspominając nawet o respiratorach, lekarstw, ale nawet jednorazowych rękawiczek czy środków dezynfekujących. Często także bieżącej wody i elektryczności, co utrudnia, a często uniemożliwia jakiekolwiek leczenie. Nic nie wskazuje na to, aby sytuacja w szpitalach miała ulec poprawie. Pewne nadzieje daje oczywiście dostęp do szczepionek, ale i tu brak jest entuzjastycznych wiadomości. Wenezuela korzysta ze szczepionek rosyjskich i chińskich i nie chce uczestniczyć w programie COVAX, w którym miałaby szansę na dostęp do szczepionek AstraZeneca. Jednak wśród wielu problemów gnębiących Wenezuelę i Wenezuelczyków pandemia sytuuje się na dość odległym miejscu. Wenezuelczycy na co dzień borykają się z trudnościami w zdobyciu artykułów żywnościowych i środków higienicznych, hiperinflacją i ogromna przestępczością. Pandemia uniemożliwiła protesty społeczne. Obecny rząd Wenezueli nie podejmuje żadnych działań, które mogłyby uzdrowić gospodarkę czy złagodzić zapaść systemu opieki zdrowotnej. Dopóki u władzy pozostanie Nicolás Maduro, szanse na wyjście z kryzysu są znikome.Dziękuję za rozmowę.I ja dziękuję.dr Joanna Gocłowska-Bolekdoktor nauk ekonomicznych (2006), pracowniczka naukowo-dydaktyczna Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Od kwietnia 2020 roku wicedyrektorka Ośrodka Analiz Politologicznych i Studiów nad Bezpieczeństwem UW. Pełniła funkcję dyrektorki Centrum Studiów Latynoamerykańskich CESLA UW (2012-2016), członkini zarządu Europejskiej Rady Studiów Społecznych nad Ameryką Łacińską CEISAL (2013-2016) oraz Pełnomocniczki Przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) ds. Ameryki Łacińskiej (2015-2020). Absolwentka Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz European Academy of Diplomacy. Od 2006 roku członkini redakcji kwartalnika „Ameryka Łacińska”. Współpracowniczka KRASP, MNiSW i MSZ. Wygłaszała referaty m.in. w Bogocie, Buenos Aires, Hawanie, Madrycie, Meksyku, Paryżu i Salamance. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich, popularyzatorka nauki, laureatka Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej.Źródło zdjęcia: "- Venezuela protests 15f" by andresAzp is licensed under CC BY-NC-ND 2.0

Wywiad

Demokracja w Ameryce Łacińskiej w czasach pandemii koronawirusa - wywiad z dr M. Lisińską

17.12.2020

Demokracja w Ameryce Łacińskiej w czasach pandemii koronawirusaWywiad z dr Magdaleną Lisińską przeprowadziła Karolina MachulAmeryka Łacińska bardzo mocno odczuła pandemię koronawirusa oraz jej skutki – społeczne, gospodarcze jak i polityczne. To właśnie na kontynent południowoamerykański w połowie 2020 r. przeniosło się epicentrum pandemii, a liczba zakażonych w samej tylko Brazylii przekroczyła milion przypadków. Sytuację cały czas utrudnia ponadto dysfunkcyjność systemów tamtejszych państw, czego przejawem są m.in. nierówności w dostępie do podstawowej opieki zdrowotnej. Czy mogłaby Pani doktor przybliżyć nam kontekst polityczny oraz procesy demokratyzacji w Ameryce Łacińskiej mające wpływ na dzisiejszą sytuację w regionie?Demokratyzacja w Ameryce Łacińskiej przypadła na okres lat 80-tych i 90-tych XX wieku. Był to czas kiedy upadały rządy wojskowe w większości państw regionu i to właśnie z trudną spuścizną po tych niedemokratycznych rządach, młode demokracje latynoamerykańskie musiały sobie poradzić. Problemami, które generowały tutaj nierówności i które dalej wpływają na sytuację tych państw było chociażby zadłużenie, które zostało zaciągnięte jeszcze przez rządy wojskowe. W niektórych państwach również i rozwiązania konstytucyjne cementowały nierówności, jak np. w Chile, gdzie konstytucja z czasów dyktatury Pinocheta obowiązuje do dnia dzisiejszego. Ogromnym problemem było też to, że w państwach Ameryki Łacińskiej w okresie demokratyzacji przyjęto neoliberalny model gospodarczy zalecany przez międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Model ten znany pod nazwą consensusu waszyngtońskiego, doprowadził do jeszcze mocniejszego cementowania nierówności w regionie Ameryki Łacińskiej, co ma swoje skutki do dnia dzisiejszego i co na pewno miało wpływ na sytuację w regionie w momencie wybuchu pandemii koronawirusa.Z jakimi innymi wyzwaniami, oprócz nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej, mają do czynienia państwa Ameryki Łacińskiej w kontekście panującej pandemii koronawirusa?Problemem regionu Ameryki Łacińskiej, który oczywiście wiąże się z nierównościami w dostępie do opieki zdrowotnej, jest szeroko rozumiane ubóstwo, które przekłada się chociażby na bardzo palący w regionie problem zatrudnienia w szarej strefie. Według danych Międzynarodowej Organizacji Pracy w tzw. sektorze nieformalnym pracuje nawet 50% osób zatrudnionych lub wykonujących jakieś prace w regionie. Miało to oczywiście ogromne przełożenie na okres pandemii, gdy to kraje Ameryki Łacińskiej w większości lub w dużej mierze, wprowadziły twarde lockdowny, uniemożliwiły interakcje społeczne i w związku z tym uniemożliwiły też bardzo wielu osobom zarobkowanie. Osoby których przeżycie z dnia na dzień zależało zwykle od tego czy sprzedadzą jakieś konkretne produkty, które miały do sprzedaży w danym dniu, straciły możliwość uzyskiwania dochodów. Trzeba mieć też świadomość, że kraje Ameryki Łacińskiej nie do końca sobie z tym problemem poradziły - w części dzielnic marginalnych, gdzie problem pracy w sektorze nieformalnym jest szczególnie istotny, po prostu nie udało się w pełni przeciąć interakcji społecznych, a ludzie i tak wychodzili z domów.Okres pandemii uwypuklił dysfunkcyjność państw Ameryki Łacińskiej również na innych płaszczyznach. Kolejnym dosyć przykrym, ale i spektakularnym przykładem jest kwestia przemocy wobec kobiet, która nasiliła się w okresie pandemii w związku z tym, że kobiety które najczęściej stają się ofiarami przemocy, były zmuszane do tego żeby przebywać w zamknięciu ze swoimi oprawcami. Takie przykłady można mnożyć.Niektórzy z komentatorów nazwali panującą w Ameryce Łacińskiej pandemię "pandemią głodu", wskazując na niedożywienie najuboższych warstw jej mieszkańców, osłabienie ekonomii oraz rosnącą inflację. Jakie metody walki z pandemią koronawirusa – nie tylko w kontekście rosnącego zubożenia społecznego – podejmują rządy państw Ameryki Łacińskiej i czy wydają się one skuteczne?Nie ma jednej metody walki z pandemią, która została przyjęta przez wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej. Poszczególne kraje w różny sposób sobie to regulowały i tutaj rozwiązania były skrajne – od podejścia np. argentyńskiego, gdzie to wprowadzony został bardzo twardy lockdown, który trwał kilka miesięcy. Nie można było wychodzić z domu pod żadnym pozorem, poza takimi najbardziej potrzebnymi przypadkami. Inne państwa jak np. Peru decydowały się wysłać wojsko na ulice w celu zmuszenia ludzi do pozostania w domach. Ale były też kraje takie jak Meksyk, gdzie to zasadniczo utrzymywane były interakcje społeczne, a nawet była otwarta turystyka. Mamy też skrajny przykład Brazylii, której to prezydent Bolsonaro negował i zasadniczo dalej neguje istnienie wirusa, deprecjonując zagrożenie. Trzeba mieć jednak świadomość że Brazylia to państwo federalne, w związku z czym bardzo wiele rozwiązań było wprowadzanych na szczeblu poszczególnych stanów, co niekoniecznie było w smak samemu prezydentowi Bolsonaro. Pokazuje to tylko, że nie mamy do czynienia z jedną odpowiedzią na to zagrożenie nawet w ramach jednego państwa, a co dopiero regionu.Czy te rozwiązania były skuteczne? Jeżeli chodzi o to, czy w Ameryce Łacińskiej udało się uniknąć śmiertelnych skutków pandemii koronawirusa, ze smutkiem należy stwierdzić, że niestety nie. W samej tylko Ameryce Południowej z powodu zakażeń COVID-19 zmarło najwięcej osób w przeliczeniu na milion mieszkańców ze wszystkich regionów świata. W drugiej połowie 2020 r. epicentrum pandemii przeniosło się właśnie na zachodnią półkulę. Jeżeli chodzi o skutki ekonomiczne pandemii, Ameryka Łacińska również nie uniknie problemów - ekonomiści zakładają, że region ten odczuje skutki gospodarcze pandemii poważniej niż inne części świata. Widać to już w tym momencie, porównując wskaźniki makroekonomiczne regionu za rok 2020 z tymi z okresu przed pandemią. Reasumując więc, mimo iż poszczególne rządy latynoamerykańskie próbowały sobie z pandemią poradzić, wspominane już wcześniej strukturalne problemy regionu doprowadziły do tego, że skutki COVID-19 w Ameryce Łacińskiej jeszcze długo będą bardzo mocno odczuwalne.Dużo słyszy się również o destabilizacji systemów bezpieczeństwa państw regionu, jak i rosnącej przemocy oraz wpływie grup przestępczych wykorzystujących pandemię i towarzyszące jej wyzwania gospodarcze. Jaka jest reakcja rządów na działania tych grup?Faktycznie grupy przestępcze funkcjonujące w Ameryce Łacińskiej, kartele narkotykowe czy też gangi, zaczęły wykorzystywać fakt, że państwa regionu nie potrafiły w czasach pandemii zapewnić swoim mieszkańcom dostępu do podstawowych dóbr. Widzieliśmy m.in. zdjęcia pokazujące kartele narkotykowe rozdające maseczki czy też podstawowe produkty spożywcze. Trzeba mieć oczywiście świadomość, że takie działania nie są wyrazem dobrej woli, ale pewną wykalkulowaną grą ze strony grup przestępczych, które po pierwsze: chcą ocieplić swój wizerunek w oczach społeczeństwa, po drugie liczą na to że uzyskają nowych członków, a po trzecie handlując tymi koniecznymi środkami ochrony osobistej, próbują w jakiś sposób rekompensować sobie pandemiczny spadek dochodów z międzykontynentalnego handlu narkotykami. W jaki sposób rządy reagują na te działania? Tak samo jak reagowały wcześniej, tzn. w sposób nieefektywny. Nie są one w stanie odpowiedzieć na ten problem. Skoro państwa nie są w stanie zapewnić obywatelom dostępu do podstawowych dóbr, a grupy przestępcze niejako zastępują państwo tam gdzie państwo powinno reagować, to tym bardziej te same rządy nie są w stanie tego procederu ukrócić.Pandemia koronawirusa COVID-19 wybuchła w czasie, gdy Ameryka Łacińska już od dłuższego czasu doświadczała znacznych niepokojów społecznych, pogłębiających się nierówności i dyskryminacji, podsycanych w dużej mierze rosnącym niezadowoleniem ze stanu polityki i szerzej rozumianej umowy społecznej. W tym kontekście, w jaki sposób pandemia wpłynęła na poglądy obywateli na sferę publiczną i opinie na temat rządów demokratycznych? Zgodnie z danymi które posiadamy, nie tylko z czasów pandemii ale tymi na bieżąco zbieranymi w Ameryce Łacińskiej, w regionie mamy do czynienia z sukcesywnym spadkiem zaufania obywateli do rządów demokratycznych. Oczywiście niekoniecznie oznacza to, że obywatele krajów latynoamerykańskich woleliby żyć na przykład pod wojskowymi dyktaturami, ale mamy do czynienia z widocznym zmęczeniem demokracją, ze spadkiem zaufania do instytucji publicznych, z brakiem wiary w sprawczość rządów i reprezentacji. Można powiedzieć, że w Ameryce Łacińskiej dochodzi do spektakularnego rozczarowania demokracją, z którą w okresie odchodzenia od rządów wojskowych w regionie wiązano wielkie nadzieje. Przełom lat 90-tych i początek XXI wieku to czas, kiedy zdanie o demokracji w Ameryce Łacińskiej w dalszym ciągu było bardzo dobre. Później pod wpływem rosnących dysproporcji i kryzysów zaczęło się niestety zmieniać na gorsze. Nie da się ukryć, że problemy których doświadcza region w czasie pandemii, przyczyniły się do spadku zaufania do instytucji publicznych i rządzących. Problemy z dostępem do opieki zdrowotnej, problemy z dostępem do szczepionek, problemy związane z rosnącym ubóstwem i pogłębiające się dysproporcje – to wszystko sprawia, że mieszkańcy Ameryki Łacińskiej przestają wierzyć w demokrację jako ten wymarzony, rozwiązujący wszystkie problemy system rządów.Jak Pani zdaniem potoczą się dalsze losy „wrażliwych” demokracji państw Ameryki Łacińskiej w dobie panującej pandemii COVID-19? Niewątpliwie wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej będą musiały poradzić sobie z dotkliwymi skutkami gospodarczymi, a co za tym idzie również społecznymi, pandemii. Będzie to wielki sprawdzian dla rządzących w tych krajach polityków. Jeżeli obywatele dojdą do przekonania, że władze nie poradziły sobie z pandemią, najprawdopodobniej będziemy mieć do czynienia ze znacznymi zmianami politycznymi. W wyniku wyborów może dojść do sytuacji, gdy rządzący zastąpieni zostaną przez opozycję prezentującą poglądy różniące się niekiedy o 180 stopni. Taki trend widoczny jest już w tym momencie, co pokazują przeprowadzone w czasie pandemii wybory prezydenckie i parlamentarne – chociażby w Argentynie czy Chile. Widać, że obywatele odwracają się od rządzących na rzecz innych rozwiązań. Nie da się tutaj rozpisać jednego konkretnego scenariusza dla wszystkich państw regionu, ale na pewno warto obserwować ten region i warto mieć na uwadze jak w dużym stopniu pandemia pokazała dysfunkcyjność państw latynoamerykańskich w bardzo wielu sferach ich funkcjonowania.Dziękuję za rozmowę.Zdjęcie: "Cholita en La Paz, Bolivia" by Tobias Mayr is licensed under CC BY-NC-SA 2.0dr Magdalena Lisińska Dr nauk społecznych w zakresie nauk o polityce (2018). Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Ukończyła studia licencjackie i magisterskie na kierunku stosunki międzynarodowe (2012 i 2014), studia magisterskie na kierunku amerykanistyka ze specjalnością Ameryka Łacińska (2015), studia doktoranckie w zakresie nauk o polityce (2018). Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół kwestii politycznych i społecznych w Ameryce Łacińskiej, ze szczególnym uwzględnieniem Argentyny.

`